Po ponad ćwierćwieczu przerwy bokserski świat znów usłyszał o Ike’u Ibeabuchim. 52-letni Nigeryjczyk, znany jako „The President”, powrócił na ring i zanotował zwycięstwo w Lagos, zatrzymując swojego rodaka Idrisa Afinni. To wydarzenie odbiło się szerokim echem – Ibeabuchi był przecież jedną z najbardziej intrygujących i zarazem najbardziej zmarnowanych karier w historii wagi ciężkiej.

Niewykorzystany talent lat 90.
Ibeabuchi przebojem wdarł się na bokserskie salony w drugiej połowie lat 90. W 1997 roku stoczył legendarną wojnę z Davidem Tua, która przeszła do historii jako pojedynek z największą liczbą wyprowadzonych ciosów w wadze ciężkiej. Dwa lata później znokautował niepokonanego dotąd Chrisa Byrda, co miało być dla niego przepustką do walki o mistrzostwo świata.
Zamiast tytułów przyszły jednak kłopoty – Ibeabuchi został skazany na karę więzienia w Stanach Zjednoczonych, a później spędził długie lata w areszcie imigracyjnym. Zniknął ze sportowej mapy na ponad 20 lat, stając się jedną z najbardziej tajemniczych i mitycznych postaci w historii boksu.
Powrót w wieku 52 lat
Jego powrót po 26 latach wydawał się wręcz niemożliwy. A jednak w Lagos, w otoczeniu kamer i kibiców, Ibeabuchi znów wszedł między liny. Pomimo wieku i długiej absencji zaprezentował się na tyle dobrze, że zmusił arbitra do przerwania starcia z Idrisem Afinni.
Choć rywal nie był pięściarzem światowej klasy, samo wyjście do ringu i zwycięstwo po tak długiej przerwie stanowią wydarzenie bez precedensu.
