W 1976 roku cały świat bokserski patrzył z podziwem na młodego Amerykanina o błyskotliwym uśmiechu i niesamowitej szybkości rąk. Sugar Ray Leonard zdobył w Montrealu złoty medal olimpijski w kategorii lekkopółśredniej, udowadniając, że jest nie tylko świetnym technikiem, ale i zawodnikiem o stalowym charakterze. Wszyscy przewidywali mu wielką przyszłość… ale niekoniecznie w ringu.
Leonard otwarcie przyznawał po igrzyskach, że zamierza zakończyć swoją przygodę z boksem. Miał wtedy zaledwie 20 lat i planował rozpocząć studia medyczne – jego ambicją było zostać lekarzem, ułożyć sobie życie z dala od brutalności ringu i zapewnić rodzinie spokojną przyszłość. Już podczas wywiadów po olimpijskim triumfie mówił: „To był mój ostatni występ. Boksowałem dla mojej rodziny, dla honoru. Teraz czas na coś innego”.
Jednak życie szybko zweryfikowało te plany.

Ciosy, których nie zadaje ring
Wkrótce po igrzyskach na rodzinę Leonarda spadły poważne problemy. Jego ojciec, Garth Leonard, poważnie zachorował. Leczenie i opieka medyczna generowały ogromne koszty. Do tego doszły inne problemy: kłopoty finansowe, długi oraz potrzeba utrzymania licznej rodziny. Leonard nie pochodził z zamożnego domu – wychowywał się w biednej dzielnicy Palmer Park w stanie Maryland, a jego sukces olimpijski nie oznaczał natychmiastowego bogactwa.
Nie mając innego wyjścia, zdecydował się zawalczyć nie tylko w ringu, ale i z przeciwnościami losu. Odrzucił marzenia o karierze lekarza i ogłosił, że przechodzi na zawodowstwo. Wkrótce podpisał kontrakt wart 40 tysięcy dolarów – jak na tamte czasy był to duży kapitał startowy, ale przede wszystkim była to szansa na odmianę losu.
Narodziny legendy
Sugar Ray Leonard zadebiutował jako zawodowiec 5 lutego 1977 roku w Baltimore. Pokonał Luisa Vegę przez jednogłośną decyzję sędziów. Już wtedy było widać, że ma coś, czego nie da się nauczyć – naturalną błyskotliwość, szybkość, refleks i niesamowite wyczucie rytmu walki.
Nie minęło wiele czasu, a Leonard stał się gwiazdą telewizji. Jego walki transmitowano w ogólnokrajowej telewizji, a kibice uwielbiali jego styl – efektowny, ale nie nonszalancki; elegancki, ale bezbłędnie skuteczny. W 1979 roku zdobył tytuł mistrza świata w wadze półśredniej pokonując niepokonanego Wilfreda Beníteza. Potem przyszły wielkie pojedynki: z Roberto Duránem, Thomasem Hearnsem, Mavinem Haglerem.
Nie był to jednak tylko sport – walki Leonarda symbolizowały nową erę boksu zawodowego. Był jednym z „Fantastycznej Czwórki” (Hagler, Hearns, Durán, Leonard), która w latach 80. nadawała ton światowemu boksowi, dostarczając niezapomnianych emocji milionom fanów.

Od sportowca do ikony
Sugar Ray Leonard był nie tylko wielkim mistrzem w ringu. Był twarzą reklam, osobowością telewizyjną, mówcą motywacyjnym, a także autorem książek. Jako jeden z pierwszych pięściarzy zaczął skutecznie zarabiać poza ringiem – m.in. podpisując milionowe kontrakty z gigantami jak Coca-Cola czy 7Up.
Z czasem stał się symbolem sukcesu nie tylko sportowego, ale i życiowego – człowiekiem, który nie zapomniał o swoich korzeniach i który wykorzystał talent, by zmienić swój los i pomóc rodzinie.